wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 2.

- Co ty taki dzisiaj nie w humorze jesteś? - zapytał patrząc na mnie.
- Zdaje Ci się. - odpowiedziałem odkładając pustą puszkę na szklany stolik. Wziąłem drugie piwo i otworzyłem.
-  Louis, kurwa, stary znamy się nie od dziś. Przecież widzę, że coś jest nie tak. - powiedział po czym upił kilka łyków piwa.
- Eleanor tu była.. Groziła mi i zgłosiła opiece, to, że nie zajmuję się Em.. - wytłumaczyłem. Zdziwiony Brunet patrzył na mnie przez chwilę i się nie odzywał.
- Co ty pierdolisz? - zapytał po kilku sekundach.
- Miałem na tyle szczęścia, że dzień wcześniej posprzątałem i wykąpałem Emmę. - dodałem.
- Jednym słowem miałeś szczęście. - rzucił. Upiłem trochę piwa.
- Powinienem się wreszcie ogarnąć. Nie mogę tak już żyć.
- Doskonale Cię rozumiem. Powinieneś wreszcie zacząć wychodzić na dwór, spotykać się z przyjaciółmi, a przede wszystkim powinieneś sobie kogoś znaleźć. Zawsze będziesz miał lepiej. Ktoś ci pomoże. Zapisz małą do przedszkola, wtedy będziesz mógł iść do pracy, a nie będziesz wiecznie siedział w domu. Kiedy ostatnio się kąpałeś? - zapytał.
- Nie pamiętam. Daj mi spokój. - powiedziałem obrażony.
- Ale ty się na mnie nie obrażaj, Lou.
- Skończ już, ok? - zdenerwowany wypiłem do końca piwo.
- Dobra, dobra, stary wyluzuj. - rzucił z uśmieszkiem na twarzy
Następnego dnia.
Obudziłem się na kanapie w salonie. A właściwie to obudziła mnie córka.
- Tatusiu, wstawaj! Ktoś puka. - powiedziała zaspanym głosem. Otworzyłem oczy i szybko wstałem z łóżka.
- Połóż się kochanie. - powiedziałem, a gdy już to zrobiła, okryłem ją kocem. Podszedłem do drzwi, które od razu otworzyłem. Stała w nich jakaś kobieta.
- Pan Louis Tomlinson? - zapytała.
- Tak. - odpowiedziałem odganiając tłuste włosy do tyłu.
- Jestem przyjaciółką Eleanor.. Przyszłam żeby Ci powiedzieć, że El miała wypadek i leży w ciężkim stanie w szpitalu. - powiedziała.
- Ale przepraszam bardzo.. Co mnie to interesuje? Co ja mam wspólnego z tą kobietą? - zapytałem chamsko. Przez chwilę staliśmy w całkowitej ciszy.
- Nie wiem.. Kazała mi do Ciebie przyjść, więc to zrobiłam. - odpowiedziała. - Przepraszam bardzo w takim razie. - dodała odwracając się na pięcie. Zamknąłem drzwi i spojrzałem na córkę, która spała. Po cichu pozbierałem puszki z wczorajszego wieczoru.. i ogarnąłem trochę w kuchni, w której jak zawsze panował bałagan. Resztki jedzenia na podłodze i porozlewane napoje. Na szczęście szybko udało mi się posprzątać. Wziąłem szybki prysznic i gdy wróciłem w samym ręczniku do sypialni, zadzwonił telefon. Spojrzałem tylko na wyświetlacz. Dzwonili ze szpitala. Nie odebrałem. Zignorowałem to. To pewnie i tak chodzi o Eleanor. Miałem gdzieś ją oraz jej zdrowie. W tym momencie najważniejsza była dla mnie mała Emma. 

 Z garderoby wyjąłem czyste ubrania i założyłem je na siebie. Wreszcie czułem się świeżo. Od bardzo dawna nie dbałem o siebie. Miałem gdzieś to jak wyglądam. Zupełnie załamałem się po tym wszystkim co wydarzyło się w moim życiu, ale teraz doszedłem do wniosku, że nie warto tak żyć. Mam wspaniałą córkę, którą kocham.. Tylko szkoda, że dopiero teraz to zrozumiałem. Tyle razy ją skrzywdziłem. Tyle razy zostawała sama w domu, a ja głupi balowałem do rana na imprezach. Tak cholernie tego żałuję. Gdybym mógł tylko cofnąć czas, to na pewno bym tego znowu nie zrobił. Jestem skończonym dupkiem, który w życiu ma pod górkę, ale muszę się do tego przyzwyczaić i muszę zacząć nauczyć się z tym żyć.. 


*****
Po kilku minutach, gdy wreszcie całkowicie się ogarnąłem, wróciłem do salonu gdzie spała czteroletnia dziewczyna. Spojrzałem na nią. Przytulona była do swojego misia, z którym praktycznie w ogóle się nie rozstawała. 
Na ten widok, uśmiechnąłem się sam do siebie. Odsłoniłem wszystkie okna w salonie oraz uchyliłem je. Promienie słońca oraz świeże powietrze wpadło do środka. 
Dzisiaj wyjątkowo czułem się jakoś inaczej. Od samego rana właściwie jestem pełny energii. Poszedłem do kuchni i wziąłem z szafki portfel. Zajrzałem do niego. Widok 50 zł nie polepszył mi humoru. To ostatnie pieniądze, a mała za 2 dni kończy 5 lat. Byłem zły na siebie za to, że nadal nie znalazłem pracy. Skrzywiłem się i wsunąłem portfel do tylnej kieszeni ciasnych spodni. Przed wyjściem do sklepu spojrzałem jeszcze raz na małą brunetkę i upewniłem się czy śpi. Na szczęście jeszcze spała. Po cichu opuściłem mieszkanie i szybkim krokiem ruszyłem do pobliskiego sklepu. Nie miałem za dużo czasu. Wiedziałem, że córka zaraz się obudzi. Wziąłem wszystkie potrzebny produkty i stojąc przy kasie, sięgnąłem do kieszeni po portfel, którego nie było. Spanikowany zacząłem rozglądać się dookoła, ale bezskutecznie. Gdy młoda kobieta skasowała moje produkty i powiedziała ile mam zapłacić, poczułem na swoim ramieniu uścisk. Odwróciłem się i ujrzałem wysokiego, przystojnego bruneta z burzą loków..
- Jak miło Cię widzieć. - powiedział z uśmiechem na twarzy. - Czy to czasami nie twoje? - zapytał pokazując mi mój portfel.
- Tak, dziękuję. - odpowiedziałem również z uśmiechem na twarzy i wziąłem od niego rzecz, która należała do mnie. Wyciągnąłem ostatnie 50 zł z portfela i zapłaciłem. Szybko spakowałem produkty do reklamówki i opuściłem sklep. Co chwilę odwracałem się za siebie. Będąc na podwórku, odwróciłem się ostatni raz i ujrzałem go.. Wchodzącego do domku na przeciwko. Czy on tam mieszka? Wcześniej go nie widziałem. Było dla mnie to dziwne. 
Wszedłem do środka. córka siedziała na łóżku i płakała. Położyłem siatkę z zakupami na stolik i podszedłem do niej. Ukucnąłem przed nią, a dłonie położyłem na jej chudziutkich nóżkach.
- Co się stało? Dlaczego płaczesz? - zapytałem zszokowany. 
- Przyszła jakaś pani i powiedziała, że mamusia nie żyje. - odpowiedziała niewyraźnie. Ledwo zrozumiałem. Chwilę musiało potrwać to żeby te słowa do mnie doszły.
- Kochanie nie płacz. - powiedziałem. - To pewnie nie prawda. Mamusia żyje. - uspokajałem ją. Wziąłem kruszynkę na ręce i mocno wtuliłem w siebie. Rozpłakała się jeszcze bardziej. Nie wiedziałem jak mam ją uspokoić. - Nie płacz, proszę. - kołysałem ją na boki. Wtuliła się jeszcze bardziej. Swoje paznokcie wbiła w moją szyję. Jęknąłem cicho z bólu. Powtórzyła czynność. Dłonią gładziłem jej plecki. 
Po kilku minutach wreszcie udało mi się ją uspokoić. Zaniosłem ją do kuchni i posadziłem na jej krzesełku. Wziąłem mokrą chusteczkę i wytarłem jej buźkę. 
- Na co dzisiaj moja księżniczka ma ochotę? Płatki czy kanapeczki? - zapytałem nie spuszczając z niej wzroku.
- Płatki. - odpowiedziała od razu z delikatnym uśmiechem na malutkiej twarzy.
Po chwili płatki były już gotowe. Położyłem na stole i usiadłem na krześle obok. Nabrałem trochę na łyżeczkę i przystawiłem ją do ust córki. Pokręciła przecząco głową. - Chcę sama. - powiedziała zabierając mi łyżkę. 
*******
Najedzony leżałem na kanapie w salonie i oglądałem jakiś durny i nudny film, a mała Em bawiła się zabawkami, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Niechętnie wstałem z kanapy i podszedłem do drzwi, które od razu otworzyłem.
- To znowu ty? - zapytałem patrząc na zapłakaną kobietę. Wtedy zdałem sobie sprawę z jednej rzeczy. 
- Eleanor nie żyje. - wyrzuciła z siebie te słowa i rozpłakała się jeszcze bardziej. Otworzyłem szerzej drzwi i wpuściłem ją do środka.
- To ty byłaś tu rano i powiedziałaś mojej córce o tym? - zapytałem siadając w fotelu. - Usiądź.. - dodałem po chwili. Tysiące myśli chodziło mi po głowie. Wszystkie wspomnienia do mnie wróciły. Spojrzałem na Emmę, która usłyszała to co powiedziałem. Spuściła głowę, gdy zorientowała się, że patrzę. Posmutniała, a ja poczułem dziwne uczucie w żołądku. 
- Em, kochanie idź do siebie się pobawić. - powiedziałem. Dziewczynka wstała i pobiegła do swojego pokoju.
- Możesz mi wreszcie powiedzieć co takiego się stało? - wzrokiem wróciłem na nieznajomą kobietę.
- Eleanor kwadrans po północy wracała do domu.. Była pijana i prowadziła samochód. Podobno wpadła w poślizg i uderzyła w tira jadzącego po przeciwnej stronie. Nie było szans dla niej.  Jechała z taką prędkością. Dzisiaj rano zmarła. Chciałam żebyś wiedział o tym. Wiem, że  nie powinna byłam mówić o tym twojej czteroletniej córce, ale... - przerwałem jej.
- Daruj sobie. - rzuciłem obojętnie. - Nie chcę tego słuchać. - dodałem.
- Louis, naprawdę cię za to przepraszam. - powiedziała. Wstałem po czym podszedłem do drzwi, które otworzyłem.
- Naprawdę cholernie mi przykro, że twoja najlepsza przyjaciółka nie żyje, a teraz proszę cię idź mi stąd. Chcę zostać sam. - powiedziałem. Gdy tylko opuściła mieszkanie, zamknąłem drzwi i poszedłem do córki. Leżała w swoim łóżeczku i płakała.
- Skarbie.. - powiedziałem siadając na brzegu łóżka. Odgarnąłem włoski z jej twarzy. - Nie płacz aniołku. Wszystko Będzie dobrze. - dodałem całując ją w policzek.

Przepraszam, że tak długo czekaliście na rozdział. Jeśli są błędy to bardzo przepraszam. Zaraz pierwsza i nie mam siły poprawić. 
Podoba się? Zostaw komentarz. :)



Szablon by S1K